![]() |
źródło: Teatr Powszechny w Warszawie |
Nie stworzyliśmy kłamstwa. Stworzyliśmy nowe życie.
Ostatni wpis na blogu zbiegiem okoliczności zaczynałem bardzo podobnym cytatem, bo przyjemność odbioru najnowszej książki Jakuba Małeckiego oraz premierowego spektaklu Teatru Powszechnego w Warszawie, niezwykle trafnie splotły się w moim życiu. Małecki w swojej książce napisał: Chaos jest początkiem nowego świata. Damaszek 2045 prezentuje jedną z prób jego wykreowania. Fundamentem nowej Syrii nie jest bynajmniej prawda, jest nim raczej zapomnienie, do którego zmuszeni są wszyscy bez wyjątku.
Wojna domowa w Syrii trwa od 2011 roku. Walczą w niej zwolennicy prezydenta Baszszara al-Asada oraz opozycja zarzucająca głowie państwa dyktatorską formę sprawowania władzy. Konflikt rozpoczęło antyrządowe powstanie, które wybuchło 15 marca. Władze syryjskie krwawo tłumiły opozycyjne demonstracje. Ofiarami były setki cywilów. W miastach ruchowi oporu odcięto dostęp do wody, elektryczności, a ponadto konfiskowano ich majątki oraz żywność. Trwająca w dalszym ciągu wojna pochłonę (według szacunków) pół miliona istnień ludzkich i wywołała jeden z najtragiczniejszych kryzysów humanitarnych we współczesnej historii. Szacuje się, że przez osiem ostatnich lat syryjska gospodarka cofnęła się w rozwoju o trzy dekady. Końca konfliktu nie widać…
Spektakl działa na wyobraźnię.
Przejmujące są nie tylko wojenne obrazy, które w sennych koszmarach oczami
bohaterów obserwują widzowie. Najbardziej zastanawiające jest tu podejście do
tworzenia nowego, „lepszego” świata przez odpowiedzialnych za eksperymenty i
ostateczne przeprowadzenie akcji „zapomnienie”. Trudno by przy okazji tej
sztuki nie męczyły człowieka pytania o historię naszego kraju lub przeszłość
każdego z nas. To co w tym spektaklu dotyczy Damaszku może przybrać jak
najbardziej globalną skalę – opowiadając o świecie, ale może być również
opowieścią w wersji mikro – dotyczącą pojedynczej jednostki. Podobną (osobistą)
historię przeżyła przecież bohaterka najnowszej książki Małeckiego – Zuza,
która również w jednej chwili zrozumiała, że to co wiedziała o swojej rodzinie
było tylko wyobrażeniem wykreowanym przez jej najbliższych. Biała plama, która
pojawia się w miejsce wspomnień w chwili poznania prawdy, jest zjawiskiem
nadzwyczaj dojmującym. Przykładów podobnych historii można by podać więcej. To
dowodzi rzeczywistej uniwersalności Damaszku
2045, w którym jak mówi sam autor: nie
chodzi tylko o Syrię. Może być to opowieść o każdym i każdej z nas, co jest
niewątpliwie jej dużą zaletą.
Najnowsza produkcja Teatru
Powszechnego skupia uwagę na problemie. Ciekawym rozwiązaniem wydaje się
wykorzystanie postaci w formie hologramu, która nie dość że subtelnie informuje
o postępie technologicznym do jakiego dojść powinno za nieco ponad dwadzieścia
pięć lat, to jeszcze stanowi dla bohaterów substytut człowieka, który
towarzyszy im w najtrudniejszych chwilach życia, co również godne jest
przemyślenia (zwłaszcza dla tych, którzy bez reszty oddają się wirtualnym znajomościom zapominając o ich realnych
odpowiednikach).
Scenografia jest minimalistyczna,
muzyka nierozpraszająca, a gra aktorska subtelna (na szczególne uznanie
zasługuje tutaj Natalia Łągiewczyk).
Bohaterowie nie szarżują emocjonalnie, co wydaje mi się świetnie współgrać z
ogólną atmosferą tego spektaklu, który mimo ostatecznego wyjaśnienia zagadki, w
dalszym ciągu zdaje się być spowity tajemnicą. Ułożenie sobie życia na nowo, to
zadanie, które na końcu tej sztuki nadal pozostaje przed okradzionymi z
przeszłości bohaterami. Wykreowanie nowego
życia (jak nazwał je bohater grany przez
Kazimierza Wysotę), paradoksalnie wymusiło na mieszkańcach Damaszku
redefinicję tego pojęcia i poskładanie swojego świata od podstaw.
Komentarze
Prześlij komentarz