![]() |
fot. W. Kajus; źródło: Teatr Muzyczny ROMA |
Spektakl w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego swoją polską
prapremierę miał w październiku ubiegłego roku. Jak głosi hasło – jest to ponadczasowa historia miłosna, do której
muzykę skomponował jeden z moich ulubionych muzyków – Elton John. Najnowsza realizacja Romy to spektakl barokowy, w dobrym
tego słowa znaczeniu. Wystawność i techniczne bogactwo musicalu imponują na
każdym kroku. Historia okraszona tekstami Tima
Rice’a, w przekładzie Michała
Wojnarowskiego, uwodzi i skutecznie asymiluje nas z bohaterami tej
opowieści. Rozbudowana scenografia Mariusza
Napierały oraz przepiękne stroje znakomicie oddają ducha tamtego Egiptu.
Jak wiele bym tu nie pisał, trudno będzie oddać realizacyjne piękno AIDY, która jest dla mnie dziełem
kompletnym!
Tytułowa bohaterka sztuki to
nubijska księżniczka, pojmana przez Radamesa. Aida (Anastazja Simińska), zwraca na siebie uwagę narzeczonego córki
faraona swoją odwagą i nieustępliwością. Mimo początkowych starć, z czasem
zaczynają poznawać się lepiej, a łącząca ich relacja stopniowo z nienawiści
przeobraża się w miłość. Cała ta wspaniała historia komplikowana jest przez
polityczno-społeczne gierki toczące się na dworze faraona oraz wspomniane
narzeczeństwo Radamesa (Janek Traczyk)
z Amneris (Zosia Nowakowska).
Wielką zaletą tej opowieści są
stosunkowo zróżnicowane charaktery głównych bohaterów. O ile Aida jest postacią
zdecydowanie szlachetną, o tyle zarówno Radames oraz Amneris poddani są
swoistej przemianie. Nawet zadufana w sobie, wydawałoby się pusta księżniczka,
upatrująca swojej siły jedynie w błyskotkach, okazuje się być szczerą w swojej
miłości bohaterką. Przy tej okazji na słowa uznania zasługuje Zosia Nowakowska,
która stworzyła naprawdę ciekawą psychologicznie postać. Trudno tu bić peany w
związku z wokalnymi umiejętnościami aktorów, bo wszyscy (jak przystało),
trzymają genialny poziom, natomiast muszę przy tej okazji wspomnieć o swojej
sympatii do wokalu Nowakowskiej.
Radames to typ podróżnika i marzyciela,
który w jednym miejscu usiedzieć nie zdoła. W swoim zapamiętaniu, co do
podbojów prowadzonych w imieniu Egiptu, nie traci zupełnie z oczu dobra
drugiego człowieka. Owszem – do szlachetności Aidy dużo mu brakuje, ale
niewątpliwie stanowi postać podatną na wskazówki dobrej duszy, potrzebuje
takiego wzorca, jakim staje się jego ukochana Nubijka. Nie podoba ci się twój los, to go zmień – jesteś wolnym człowiekiem”
– mówi do Radamesa Aida. Chcę być dla
ciebie nowym człowiekiem – podsumowuje bohater Traczyka.
Przy okazji tak genialnego musicalu
nie sposób pominąć choreografii, która powala zwłaszcza w scenach zbiorowych
nubijskich niewolników. Idealna synchronizacja, a do tego odpowiednie natężenie
emocji zachwyca i pozostawia ogromny, pozytywny niedosyt. Aida podczas jednej z
tych scen wyśpiewuje ważne w kontekście całej historii
słowa – Kajdany są dla ciała, nie dla
serca.
Chciałoby się, żeby ta historia
potoczyła się inaczej. Każdy z trójki głównych bohaterów bardzo szybko zyskuje
sympatię widza, która każe mu kibicować do ostatnich chwil, wbrew
przeciwnościom. Opowieść choćby nie wiem jak się starać, kończy się jak się
skończyć musi. Trzeba jednak przyznać, że reżyser pozostawia ogromną nadzieję
na to, że miłość ostatecznie zwycięży. Klamra kompozycyjna, której tu użyto
każe myśleć, że istnieje jakiś lepszy
świat, na który warto czekać.
Komentarze
Prześlij komentarz