![]() |
fot. Katarzyna Chmura, źródło: Teatr Dramatyczny |
Historia duńskiego księcia Hamleta, choć wszystkim świetnie znana,
wciąż domaga się odpowiedzi na pytania, które tak samo zadawała kilka oraz
kilkadziesiąt lat temu. Realia się zmieniają, a problemy związane z władzą,
predestynacją i walką ze złem są dalej aktualne. Hamlet Teatru Dramatycznego
w Warszawie, mimo iż niezwykle klasyczny w formie, jeszcze wnikliwiej może
zostać zbadany i zrozumiany (zwłaszcza przez młodszego odbiorcę), dzięki nowemu
tłumaczeniu sztuki, o które pokusił się Piotr
Kamiński. Do tego świetna kreacja głównego bohatera, która jest zasługą Krzysztofa Szczepaniaka, jeszcze
bliższa stała się mojemu sercu.
Ginie król Danii. Tron po
nieodżałowanym władcy przejmuje jego brat – Klaudiusz, który niedługo potem
wchodzi w związek małżeński z byłą żoną króla (ojca Hamleta) – Gertrudą. Duch
zmarłego władcy ukazuje się zamkowym strażom, a potem samemu księciu. Ojciec
wyjawia Hamletowi prawdę o zabójstwie, którego dokonał Klaudiusz i nakazuje mu zemstę.
Od tego momentu Hamlet knuje spisek przeciwko następcy ojca, udając jednocześnie
postradanie zmysłów. Ojczym nie jest mu dłużny – rozpoznaje zamiary Hamleta i
postanawia pozbyć się konkurenta do tronu.
Przy okazji realizacji sztuki
Szekspira o jaką pokusił się reżyser spektaklu – Tadeusz Bradecki, warto zauważyć jak ponadczasową jest wizja dworu
duńskiego, jaką w Hamlecie przedstawił
angielski dramaturg. Ściany Elzynoru mają
uszy i oczy, nikt nie waży się mówić, co myśli […] zasady honoru i prawdy wiary
podszyte są podejrzeniem, rozpinając sieć podstępów. Tutaj nie ufa się
swoim przyjaciołom, a nawet matce. Wszystko spowite jest aurą tajemniczości i
nieprzewidywalności, którą cechować się może tylko drugi człowiek. Wizja ta,
mimo iż literacka, przerażająco prawdziwie oddaje realia panujące w dzisiejszym
świecie.
W tej rzeczywistości odnaleźć
próbuje się książę Hamlet, który z jednej strony pragnie pomścić ojca, a z
drugiej ociąga się z wykonaniem ostatecznego ruchu, który zakończyłby
nieszczęsną historię. Bohater jak gdyby obawia się następstw pozbawienia życia Klaudiusza
i bynajmniej nie chodzi tu o kwestie moralno-prawne, bo przy okazji omyłkowego zabójstwa
Poloniusza, nie są one w ogóle przez młodego księcia brane pod uwagę. Chodzi
raczej o wagę „władzy”, która przytłacza, do której nie dorósł. Hamlet mimo iż
bardziej cnotliwy od Klaudiusza, wie jak dużo może brakować mu, do pokonania
poprzeczki zawieszonej przez swego ojca. Duch króla z jednej strony popycha go
do zemsty, a z drugiej powstrzymuje, gotując taki koniec, jaki widzimy w
ostatniej scenie dramatu. Tak czy owak
musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do
życia/ wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką.
W przewidywalności fabuły, jaką
rzecz jasna funduje nam klasyczna realizacja Hamleta, zachwyca przede wszystkim gra aktorska, która nie pozwala
wobec poszczególnych ról przejść obojętnie. Nawet Klaudiusz i Gertruda, w
wykonaniu Macieja Wyczańskiego i Anny Moskal, zyskują bardziej ludzką
twarz. Skoro już mowa o tych właśnie postaciach, to w szczególności porwał mnie
monolog króla-zabójcy, w którym podnosi kwestię przebaczenia i braku wyrzutów
sumienia w związku z bratobójstwem oraz scena ostatecznej konfrontacji Hamleta
z matką, podczas której dochodzi do erupcji tak silnych emocji, że nie trudno o
zawrót głowy. O zjawiskowości tytułowego bohatera, granego przez Krzysztof Szczepaniaka
już wspominałem. Aktor tak charyzmatyczny świetnie wpasowuje się w
charakterystykę Hamleta zaproponowaną
przez Bradeckiego. Niezwykle ciekawa i ironiczna osobowość głównego bohatera w
sposób szczególny uzewnętrznia się przy okazji scenicznych kontaktów z
Poloniuszem. Obie postaci łączy silna potrzeba konfrontacji i obdarzania się
wzajemnymi uszczypliwościami. Zachwyciła również tyrada Hamleta, w której
jawnie skrytykował Guildensterna (Michał
Klawiter) za próbę manipulacji. Warte pochwały wydały mi się również sceny
obłędu Ofelii (Lidia Pronobis) oraz
rola grabarza wykreowana przez niezawodnego Adama Ferencego.
Hamlet w wykonaniu aktorów Teatru Dramatycznego w Warszawie, mimo iż literacko skończył się jak skończył, jest wciąż żywy i w dalszym ciągu zachwycający. Wielka w tym zasługa świetnego przekładu, reżyserii i przede wszystkim przemyślanej i dobrze poprowadzonej gry aktorskiej. Warto dać się ponieść Szekspirowi kolejny raz!
Komentarze
Prześlij komentarz