Jak trudna jest starość, czyli "Udręka życia" w Teatrze Narodowym

fot. Robert Jaworski, źródło: Teatr Narodowy

Znakomity tekst izraelskiego dramaturga Hanocha Levina – Udręka życia, w Teatrze Narodowym w Warszawie, wystawiany jest już od 2011 roku. Nic dziwnego, że utrzymuje się na afiszu tak długo, bo poza oczywistą atrakcyjnością obsady, ten spektakl to studium o starości, które nigdy nie ulegnie dezaktualizacji. Anna Seniuk i Janusz Gajos dają tu popis, od którego młodzi adepci sztuki aktorskiej mogą jedynie uczyć.

Sztuka w reżyserii Jana Englerta to kameralna historia małżeństwa z dużym stażem. Dwójka głównych bohaterów toczy ze sobą swoiste starcie, którego zarzewiem jest chęć opuszczenia żony przez Jonę. Bohater Gajosa czuje się znudzony monotonią małżeńskiego życia, kilkukrotnie uprzedza słowa Lewiwy, dając wymowny znak przewidywalności ich relacji. Jona dokonuje rozliczenia całego życia oraz refleksji nad genezą związku z bohaterką Seniuk. „Niewidzialny klej przykleił nas jedno do drugiego na wieczność”.

Lewiwa nie przyjmuje do wiadomości rozstania z mężem. Podejmuje kilka prób zatrzymania go przy swoim boku. Nie wyobraża sobie ostatnich lat życia spędzonych w samotności. Czuje się rozgoryczona i oszukana – „chcę czterdziestu moich lat, w których cię uprawiałam”. Bohaterka Seniuk udowadnia, że za wszystkim, co dziś stanowi ważny element życia Jony, stoi ona.

Nocne odwiedziny sąsiada doświadczonego małżeństwa – granego przez Włodzimierza Pressa Gunkela, rzucają nowe światło na pewne elementy ich relacji. Początkowo związek Lewiwy i Jony wydaje się utraconym marzeniem samotnego mężczyzny. Z czasem jednak zauważa, że małżeństwo trawi pewien kryzys. Mimo to, Gunkel żywi pewien rodzaj zazdrości wobec sąsiadów. „Wiem, jak wam źle, ale macie przynajmniej jedno drugiego, żeby szczekać na siebie. Ja nie mam”.

Dlaczego dramat Hanocha Levina jest tak aktualny i atrakcyjny? Zaczynając od końca – o jego autentyczności i przyjemności w odbiorze świadczy nie tylko znakomita gra aktorska, o której już wspomniałem, ale przede wszystkim humor, jakim te straszne problemy są zaprawione. Starość jest czymś, czego wielu z nas się obawia. Kiedy spojrzeć na bohaterów Udręki życia – całkiem słusznie. Życie w każdym wieku składa się jednak nie tylko z bolączek, ale również z elementów pozytywniejszych, które tu oczywiście podszyte są sporą nutą ironii. Wszystko w życiu się zmienia, płynie, „ale jest tylko jedna stała na świecie – Lewiwa, podsumowuje rozgoryczony Jona. Bohater Gajosa to zresztą kopalnia złotych myśli i śmiesznostek, które czynią odbiór tego spektaklu, o ile nie łatwostrawnym, to przynajmniej strawniejszym. „Pierdolić będę na zewnątrz, pierdzieć w środku – to jego koncepcja na ostatnie lata życia.

Tym natomiast, co stanowi o aktualności tej sztuki, jest oczywiście jej temat. Anna Seniuk pod koniec spektaklu postanawia podzielić się historią swojego życia z dziennikarzem. Chce, żeby jej myśli zostały spisane. Jona wyśmiewa jej pomysł. „Co ich to interesuje?” – pyta. Wtedy padają fundamentalne w tym kontekście słowa Lewiwy. „Nasze życie musi ich interesować. To będzie kiedyś ich życie.

Życie o którym mówi bohaterka Anny Seniuk, to czas bólu, rozterek i oczekiwania. To czas, w którym jak powietrza, człowiek potrzebuje obecności innego. To po prostu starość, którą dobitnie Levin określił w tytule swojej sztuki. W obliczu wszelkich trudów, które czekają na drodze starego człowieka, Lewiwa prosi Jonę – „wstań dokończyć ze mną udrękę życia”.

 

Komentarze