Pierwszy istotny segment przedstawienia to wymowna relacja z
masakry w Isla Vista z maja 2014 roku. To właśnie wtedy młody mężczyzna Elliot
Rodger, określający się mianem incela, na terenie kampusu uniwersyteckiego w
Santa Barbara zamordował szóstkę osób. Motywem zbrodni było rzekome odrzucenie,
jakiego doświadczył ze strony kobiet. W trakcie policyjnego pościgu Elliot
Rodger popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Amerykańska masakra, od której wychodzą twórcy spektaklu, to
zaledwie przyczynek do dalszej eksploracji środowiska inceli. W kolejnych etapach spektaklu obserwujemy pozornie nie powiązane ze sobą sceny. Samotność
oraz wzmagające się poczucie odrzucenia i frustracji tworzą z poszczególnych
bohaterów przedstawienia ludzi przepełnionych nienawiścią, poszukujących w
swoim otoczeniu winnych zaistniałej sytuacji. Wszystko zaczyna się i kończy na
przemocy, ogromnej ilości przelanej krwi, której krzyku nie można zignorować.
Spektakl Teatru Układ Formalny odznacza się ogromną odwagą nie tylko jeśli chodzi o temat przedstawienia, ale również formę realizacyjną. „A miłości bym nie miał” niezwykle daleko do subtelnego, teatralnego minimalizmu. Reżyser Jan Hussakowski stawia na bezpośrednie, niezwykle wymowne rozwiązania. Scena Centrum na Przedmieściu staje się momentami miejscem przepełnionym krzykiem oraz nieokiełznanym chaosem. Czy w tym szaleństwie jest metoda? Odpowiedź na to pytanie nie będzie jednoznaczna. Z jednej strony tempo i hałaśliwość spektaklu mogą odwrócić uwagę od sedna sprawy - przecież nie każda historia incela przypomina życiorys bohatera rodem z filmu sensacyjnego. Z drugiej jednak strony konwencja przyjęta przez twórców spektaklu daje również pewien ogląd powierzchowności społeczności, o której opowiada „A miłości bym nie miał”.
Jak ostatecznie ocenić wypowiedzi młodych ludzi, określających
się mianem „wegetujących starców”, „bezcelowych bytów” czy osób „bez perspektyw
na życie towarzyskie czy seksualne” tylko i wyłącznie ze względu na brak
powodzenia u płci przeciwnej? Jak ocenić rodzący się z tej bezradności kult „świętego
Elliota”? Niezwykle psychodeliczny epilog spektaklu zamknięty jest istotną kwestią
Magdy Skiby - jedynej kobiety w obsadzie przedstawienia: „niech stanie się miłość, a
nienawiść niech znajdzie miejsce w wierszu, niech śpi”.
„A miłości bym nie miał” pod względem poznawczym jest
niewątpliwie rzeczą wartą wszelkiej uwagi. Aktorzy pomieścili w tej opowieści wiele
smaczków. Świetnie wypadła czteroosobowa grupa inceli granych przez Przemysława
Furdaka, Jerzego Górskiego, Marcieja Rabskiego oraz Rafała Pietrzaka. Warto
również wspomnieć, że zespół aktorski tego spektaklu uzupełniła dwójka artystów
legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej - Magda Skiba oraz Rafał Cieluch,
wprowadzający do tej opowieści nieco odmiennego kolorytu. Spektakl Teatru Układ
Formalny to historia ważka, momentami wstrząsająca, ale nie pozbawiona
komediowego wentyla bezpieczeństwa, czyniącego z tej opowieści rzecz dostępną
dla każdego.
Kontakt: konradpruszynskiofficial@gmail.com
Komentarze
Prześlij komentarz