Historia jakich wiele. Zwykła kobieta, kelnerka w barze serwującym wymyślne tarty biernie oczekuje na poprawę własnego losu. Tkwi w toksycznym związku, praca zaczyna ją nużyć, a w życiu brakuje ożywczych bodźców. To właśnie Jenna Hunterson, dla której kilka nieoczekiwanych zdarzeń stało się impulsem do walki o swoją przyszłość.
Zaczęło się od filmu z 2007 roku według scenariusza i w
reżyserii Adrienne Shelly, wcielającej się w nim jednocześnie w postać jednej z
przyjaciółek głównej bohaterki. Historia Jenny zagranej przez Keri Russell
podbiła serca widzów. Wobec tego faktu obojętnie nie mogli przejść musicalowi
twórcy, którzy w sierpniu 2015 roku po raz pierwszy zaprezentowali światu
teatralną inscenizację „Waitress”. Oficjalna premiera broadwayowskiego spektaklu
odbyła się niespełna rok później. Tytuł zszedł z afisza po 1 544 przedstawieniach.
W 2019 roku zawitał również do londyńskiego West Endu, a w końcówce maja 2021 także
do stołecznego Teatru Muzycznego Roma. Jak zauważa twórca przekładu Michał
Wojnarowski: „polskie tłumaczenie tego musicalu jest dopiero trzecim na świecie”.
I chyba dobrze się stało, że ten opowiadający o kobietach i stworzony przez
kobiety tytuł (libretto - Jessie Nelson, muzyka i teksty piosenek - Sara
Bareilles), tak szybko zrealizowano właśnie w Polsce.
Jenna Hunterson pracuje w jednej z tartowni (bar serwujący
tarty) w małym miasteczku przy drodze nr 27. Każdego dnia towarzyszą jej
ukochane przyjaciółki Dawn i Becky. Kobiece trio świetnie się uzupełnia i wspiera
w najtrudniejszych kryzysach. Właścicielem tartowni jest Joe, a porządku w
knajpie dopilnowuje nieustannie podejrzliwy Cal. By dopełnić opisu należy
również wspomnieć o patriarchalnym związku Jenny i Earla, w którym mężczyzna, a
i owszem, uzurpuje sobie prawo decydowania o losie kobiety, ale bynajmniej nie
przejmuje odpowiedzialności za utrzymanie statusu ekonomicznego małżeństwa.
Jego stosunek do życia można bez wątpliwości określić jako luźny i nastawiony
na rozrywkę.
Pierwszym impulsem zmian w życiu kelnerki staje się ciąża, o
której dowiadujemy się już w pierwszej scenie przedstawienia. Dawn i Becky nie
posiadają się z radości na wieść o dziecku. Zupełnie inaczej do sprawy
podchodzi Jenna. Dziewczyna obawia się nie tylko o zapewnienie należytych
warunków do narodzin i wychowania dziecka, ale również o własne predyspozycje
do bycia matką. Dręczą ją również wątpliwości dotyczące przyszłości związku z
Earlem. Jenna stawia sprawę jasno: „nie każda kobieta chce być matką”.
Materiały teatru |
Kolejnym zapalnikiem zmian w życiu kobiety staje się jej nowy
ginekolog prowadzący doktor Pomatter (tutaj w wykonaniu Janka Traczyka). Uroczo nieporadny, popełniający ciągłe faux pas, niejednokrotnie strofowany
przez doświadczoną pielęgniarkę Normę. To właśnie uwielbiający słodkie wypieki
Jenny lekarz staje się dla dziewczyny kolejnym ożywczym bodźcem. Relacja tej
dwójki stanowi dla niej dowód na to, że lepsza przyszłość jest możliwa.
Dalszej części historii ze zrozumiałych względów nie warto
opowiadać. Należy za to podkreślić, iż losy Jenny to na wskroś aktualna
opowieść o kobiecej sile i niezależności, o pragnieniu i poszukiwaniu miłości -
nie tylko tej partnerskiej, a przede wszystkim macierzyńskiej. Jak zauważa
reżyser musicalu Wojciech Kępczyński - jest to spektakl „o roli kobiet w
dzisiejszym świecie, o ich emancypacji i o tym, że muszę mieć prawo do
decydowania o sobie”. Wymowa spektaklu zyskuje na sile we współczesnych
realiach Polski, w której regularnie dochodzi do prób ograniczania wolności i
niezależności decyzyjnej kobiet.
„Waitress” w wykonaniu zespołu TM Roma zachwyca i porusza w
każdym calu. Świetnie wypadają choreografie
(szczególnie imponująca była scena oświadczyn Spoxa w wykonaniu Wiktora
Korzeniowskiego). Scenografia Mariusza Napierały przyciąga wzrok i imponuje rozmachem.
Najmniejszych uwag nie można również zgłaszać do gry aktorskiej, a przede
wszystkim popisów wokalnych odtwórców poszczególnych ról. Bez najmniejszego
zażenowania śledzi się historie miłosną Jenny i doktora Pomattera, w ramach
której świetnie wypadają szczególnie intymne i pełne szczerości sceny na
przystanku autobusowym z pierwszego aktu oraz nauki pieczenia tart z drugiej
odsłony musicalu. Na wielkie słowa uznania zasługuje również cały drugi plan
przedstawienia pracujący na ogromną sympatię widza. Uroczej komediowości
spektaklowi dodaje Dawn (Anastazja Simińska) oraz jej relacja ze Spoxem. Agata
Walczak w roli Becky jest nie tylko zabawna, ale emanuje również ogromną siłą i
pewnością siebie. Jej partia wokalna otwierająca drugi akt zwala z nóg, a
komentarz, którym rzuca w rozmowie z Jenną („wyglądasz jak wyrzygany ryż”) już
na stałe wejdzie do mojego osobistego wokabularzu. Warto również wspomnieć o
zapadającej w pamięć, niezwykle charakternej Normie Izabeli Bujniewicz oraz
chwytającej za serce roli Joe’go w wykonaniu Wojciecha Machnickiego.
Materiały teatru |
Najnowsza premiera TM Roma pozostaje w pamięci i w sercu.
Tego typu spektakli się po prostu nie zapomina. Teatr jest od tego, żeby
opowiadać i współprzeżywać pewne historie i emocje, a „Waitress” pełne jest nie
tylko pięknych obrazków, choreografii i piosenek, ale właśnie wspomnianych emocji
- śmiechu, refleksji, rozpaczy. Może jest to opowieść naiwna, ale również
niezwykle pokrzepiająca. Czasem warto po prostu uruchomić wyobraźnię i skomponować
własny przepis na lepsze życie.
Kontakt: konradpruszynskiofficial@gmail.com
Świetny spektakl, a nawet widowisko! Po przeczytaniu recenzji mam ochotę obejrzeć ponownie
OdpowiedzUsuń