Andrzej Ozga to twórca znany i ceniony wśród gorzowskich
widzów, szczególnie tych najmłodszych. „Złota kaczka”, „Calineczka” czy „Opowieść
wigilijna” to niektóre ze zrealizowanych przez niego spektakli w Teatrze
Osterwy. Tym razem na afisz trafiła popularna baśń Jeanna –Marii Leprinca de
Beaumonta „Piękna i Bestia”.
Historia znana jest niemal wszystkim. Młoda dziewczyna
imieniem Bella wraz ze swoim zniedołężniałym ojcem trafiają do niewielkiej
miejscowości zamieszkanej przez stosunkowo hermetyczną społeczność. Ojciec
głównej bohaterki jest kupcem. Dwa z jego statków zatonęły w morzu, los
trzeciego pozostaje niejasny. Tytułowa Piękna jest kwiaciarką. Dziewczyna
szybko zostaje uświadomiona, że rozprowadzane przez nią czerwone róże od dawna
są passé. Dziś kwiaty
„białe są modne”. Traf chciał, że jedyny kwitnący w okolicy krzew znajduje się
na terenie zamku zamieszkanego przez Bestię. Siedzibę drugiego z tytułowych
bohaterów spowija tajemnica, a nad jej mieszkańcami nieustannie ciąży klątwa,
której zgubny bieg przerwać może jedynie miłość. Miłość, nie tylko ta baśniowa,
ma w świecie wielu przeciwników. Z doświadczenia, nie tylko teatralnego,
wiadomo jednak, że miłość zawsze zwycięża.
|
źródło: Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp. |
Barwna, jak zawsze, opowieść sceniczna Ozgi podejmuje wiele
istotnych z punktu widzenia współczesnego odbiorcy tematów. Przemycone są do
niej wątki feministyczne – główna bohaterka wykazuje się „męską odwagą” stając
twarzą w twarz z Bestią. Mówi się również o potrzebie otwartości na Innych –
lokalna społeczność szybko podchwyca populistyczne pustosłowie Dratewki, antagonizujące
ją z nowoprzybyłymi obcymi. Wspomniana postawa demistyfikowana jest w zakończeniu przedstawienia. „Piękna i Bestia” to w końcu baśń o porzuceniu
kultu powierzchowności („Najważniejsze kotku, co masz w środku”), a ci bardziej
spostrzegawczy zauważą w niej nawet pewne nawiązania polityczne, jak chociażby
wtedy, gdy bohater Jana Mierzyńskiego, w sposób najbardziej absurdalny, próbuje
udowodnić tezę o zabójstwie stojącej przed nim Belli, dokonanym jakoby przez
jej starego i schorowanego ojca.
|
źródło: Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp.
|
„Piękna i Bestia” od zawsze uczy zarówno młodych, jak i
starych, że w ludziach warto dostrzegać to, co w nich najlepsze – na przekór
wszelkim przeciwnościom, bo tylko taka postawa prowokuje ich do odnajdywania w
sobie dawno zapomnianych pokładów dobra, wyrozumiałości i miłości. Bella nie ma
prawa mówić do drugiego z tytułowych bohaterów – „Przecież nie jesteś bestią”.
W towarzyszących tym słowom okolicznościach wypowiedziana teza brzmi co
najmniej kuriozalnie. Może jednak ta niezachwiana wiara w człowieczeństwo
Bestii pozwala mu przypomnieć sobie o własnej szlachetności – wszak stwór jest
zaklętym księciem. Dlaczego by zatem całej historii nie odczytać w ujęciu posthumanistycznym,
jako apoteozy odrębności i godności nie tylko wszelkiego rodzaju Inności czy
nieprzystawalności, ale również stworzeń nie-ludzkich, którym wspomnianych cech
niezwykle często odmawiamy. Monika Bakke pisze w swoim tekście o „końcu pewnej
koncepcji człowieka, izolującego go od nie-ludzkich innych lub nawet
antagonizującej go ze światem” (Posthumanizm:
człowiek w świecie większym niż ludzki). Wiem, że dla niektórych
przytoczona analogia może być zbyt daleko idąca, jednak rozmawiamy o
przesyconej magią i niezwykłościami baśni, która, jak śpiewają w finale
przedstawienia aktorzy, nie zdarza się w realnym świecie zbyt często. Dlaczego
zatem nie snuć jej przy okazji teatralnych realizacji? Ostatecznie „to nadzieja
daje życie”, a kochać warto prawdę, a nie gówno prawdę.
|
źródło: Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp.
|
Niewątpliwie piękne były w tej realizacji stroje oraz
scenografia autorstwa plastyczki Teatru Osterwy Joanny Sapkowskiej. Dobrze
wypadła również choreografia Tomasza Tworkowskiego, szczególnie w wiodącej w
tym względzie scenie balowej z walcem w roli głównej. Jeśli czegoś mi brakło,
to jeszcze mocniejszego podkreślenia emocji związanych z końcową przemianą
Bestii w Księcia, bowiem ta przeszła właściwie bez echa, oraz kilku bardziej
chwytliwych i zapamiętywalnych motywów muzyczno-wokalnych. Do dziś w głowie
pozostały mi melodie zasłyszane w „Złotej kaczce” czy „Calineczce” Ozgi. Nie
wiem czy podobnie będzie z „Piękną i Bestią”. Nie zmienia to jednak faktu, że
spektakl jako całość wypada świetnie, a muzyka tworzy nie tylko klimatyczne tło
wydarzeń, ale również prowadzi widzów przez kolejne komplikacje baśniowej opowieści.
Konrad Pruszyński
kontakt: konradpruszynskiofficial@gmail.com
Komentarze
Prześlij komentarz