W materiałach promocyjnych „Wspólnoty mieszkaniowej” Och
Teatru czytamy, że jest to „satyra na współczesne społeczeństwo”. I
rzeczywiście pretekst, jakim jest tu spotkanie tytułowej społeczności, w pełnej
okazałości obnaża śmieszności, absurdy, choroby, zacofanie i zacietrzewienie
hermetycznej grupy mieszkańców kamienicy. Wszystko to brzmi niezwykle aktualnie
i jakoś szczególnie polsko, co dojmujące, bowiem tekst napisany został przez czeskiego
dramaturga średniego pokolenia – Jiříego Havelkę.
Zamysł realizacyjny reżyserki Krystyny Jandy jest prosty.
Grupa mieszkańców jednej z kamienic spotyka się na spotkaniu wspólnoty, żeby
podjąć decyzje mające na celu polepszenie jakości życia członków społeczności. Ruch
sceniczny, podobnie z resztą, jak i inne elementy inscenizacji, odznaczają się
minimalizmem. Jest to jasny znak, że Krystyna Janda każe widzom skupić
szczególną uwagę na tekście – zarówno jego udanym, komediowym obliczu, ale
również na znaczeniach, zawartych intertekstach oraz ukrytych mniej lub
bardziej uniwersalnych prawdach dotyczących polskiego społeczeństwa.
Tytułowa „wspólnota” to typowa mieszanka osobowości. Pani
Zahradkova (Agnieszka Więdłocha) to aktywna i przedsiębiorcza kobieta, pan
Zahradka jest pełen dobrych chęci, a wiecznie poniżany i prowokowany
homoseksualista pan Nitransky usilnie poszukuje kompromisów. Wymienieni
bohaterowie stanowią grupę, którą moglibyśmy roboczo określić mianem „postępowców”.
Reszta towarzystwa ma z kolei charakter bardziej konserwatywny. Pani Roubickova
(Izabela Dąbrowska) wiernie stoi na straży prawa zapisanego w statucie
wspólnoty, pani Horvathova (Katarzyna Żak) permanentnie poszukuje pretekstu do
kłótni, a pan Kubat (Grzegorz Warchoł) stoi uparcie na straży swoich przekonań,
opartych na argumencie: „nie, bo nie”. „Nie”
to jest mój powód, „nie” to jest mój argument, „nie” to jest moje prawo i nigdy
mnie nie przegłosujecie! -
wykrzykuje w pewnym momencie bohater, który woli oddać wspólny majątek w zarząd
obcemu, mówiącemu z rosyjskim akcentem Cermakowi niż zgodzić się na progresywne
pomysły młodego zarządu kamienicy.
Paraleli łączących spektakl Och Teatru z rzeczywistością nas
otaczającą jest co niemiara. Zdaje się, że żyjemy dziś w podobnej „Wspólnocie
mieszkaniowej”, w której trudno o inne rozumienie tego pojęcia, jak wspólnota
majątku, bo o wspólnocie przekonań, przeżyć czy emocji, a tym bardziej o wspólnocie,
jako grupie, która się nawzajem wspiera i solidaryzuje nie może być mowy.
Najlepiej świadczą o tym słowa pana Nitranskego: „Jeśli tak to będzie dalej
wyglądało, to my się nigdy nie dogadamy”. Tytuł w reżyserii Krystyny Jandy
obnaża naszą (i pewnie nie tylko naszą) małostkowość, upór, niewiedzę,
wścibstwo, skłonność do wypominania cudzych przewin, egoizm, nietolerancję,
awanturniczość i po prostu głupotę. Warto się z tym zmierzyć.
Konrad
Pruszyński
konradpruszynskiofficial@gmail.com
Komentarze
Prześlij komentarz