fot. Robert Jaworski |
W materiałach promocyjnych „Wspólnoty mieszkaniowej” Och
Teatru czytamy, że jest to „satyra na współczesne społeczeństwo”. I
rzeczywiście pretekst, jakim jest tu spotkanie tytułowej społeczności, w pełnej
okazałości obnaża śmieszności, absurdy, choroby, zacofanie i zacietrzewienie
hermetycznej grupy mieszkańców kamienicy. Wszystko to brzmi niezwykle aktualnie
i jakoś szczególnie polsko, co dojmujące, bowiem tekst napisany został przez czeskiego
dramaturga średniego pokolenia – Jiříego Havelkę.
Zamysł realizacyjny reżyserki Krystyny Jandy jest prosty.
Grupa mieszkańców jednej z kamienic spotyka się na spotkaniu wspólnoty, żeby
podjąć decyzje mające na celu polepszenie jakości życia członków społeczności. Ruch
sceniczny, podobnie z resztą, jak i inne elementy inscenizacji, odznaczają się
minimalizmem. Jest to jasny znak, że Krystyna Janda każe widzom skupić
szczególną uwagę na tekście – zarówno jego udanym, komediowym obliczu, ale
również na znaczeniach, zawartych intertekstach oraz ukrytych mniej lub
bardziej uniwersalnych prawdach dotyczących polskiego społeczeństwa.
fot. Robert Jaworski |
Tytułowa „wspólnota” to typowa mieszanka osobowości. Pani
Zahradkova (Agnieszka Więdłocha) to aktywna i przedsiębiorcza kobieta, pan
Zahradka jest pełen dobrych chęci, a wiecznie poniżany i prowokowany
homoseksualista pan Nitransky usilnie poszukuje kompromisów. Wymienieni
bohaterowie stanowią grupę, którą moglibyśmy roboczo określić mianem „postępowców”.
Reszta towarzystwa ma z kolei charakter bardziej konserwatywny. Pani Roubickova
(Izabela Dąbrowska) wiernie stoi na straży prawa zapisanego w statucie
wspólnoty, pani Horvathova (Katarzyna Żak) permanentnie poszukuje pretekstu do
kłótni, a pan Kubat (Grzegorz Warchoł) stoi uparcie na straży swoich przekonań,
opartych na argumencie: „nie, bo nie”. „Nie”
to jest mój powód, „nie” to jest mój argument, „nie” to jest moje prawo i nigdy
mnie nie przegłosujecie! -
wykrzykuje w pewnym momencie bohater, który woli oddać wspólny majątek w zarząd
obcemu, mówiącemu z rosyjskim akcentem Cermakowi niż zgodzić się na progresywne
pomysły młodego zarządu kamienicy.
fot. Robert Jaworski |
Paraleli łączących spektakl Och Teatru z rzeczywistością nas
otaczającą jest co niemiara. Zdaje się, że żyjemy dziś w podobnej „Wspólnocie
mieszkaniowej”, w której trudno o inne rozumienie tego pojęcia, jak wspólnota
majątku, bo o wspólnocie przekonań, przeżyć czy emocji, a tym bardziej o wspólnocie,
jako grupie, która się nawzajem wspiera i solidaryzuje nie może być mowy.
Najlepiej świadczą o tym słowa pana Nitranskego: „Jeśli tak to będzie dalej
wyglądało, to my się nigdy nie dogadamy”. Tytuł w reżyserii Krystyny Jandy
obnaża naszą (i pewnie nie tylko naszą) małostkowość, upór, niewiedzę,
wścibstwo, skłonność do wypominania cudzych przewin, egoizm, nietolerancję,
awanturniczość i po prostu głupotę. Warto się z tym zmierzyć.
Konrad
Pruszyński
konradpruszynskiofficial@gmail.com
Komentarze
Prześlij komentarz