Ewelina Flinta zabrała słuchaczy do Nieba


Ewelina Flinta wraca z nowym materiałem i rozpoczyna trasę koncertową promującą premierowe wydawnictwo, które na sklepowe półki trafi wiosną przyszłego roku. „Mariposa” to tytuł trzeciego studyjnego albumu wokalistki, na który fani czekają od blisko osiemnastu lat. 3 grudnia artystka zagrała koncert w warszawskim klubie Niebo i rzeczywiście zabrała swoich słuchaczy w niespodziewaną podróż po premierowych kawałkach.

Ewelina Flinta pochodzi z Lubska (woj. Lubuskie), co podkreślam ze szczególną przyjemnością, bowiem to również moje rodzinne rewiry. W 2002 roku zajęła drugie miejsce w Idolu, wydała dwie płyty „Przeznaczenie” (2003 r.) i „Nie znasz mnie” (2005 r.), koncertowała na największych polskich scenach – w opolskim i sopockim amfiteatrze czy na Festiwalu Woodstock, wykonywała duety m.in. z Arturem Gadowskim (Ira), Piotrem Cugowskim czy Łukaszem Zagrobelnym. Artystka jest laureatką Eska Music Awards w kategorii Artystka roku (2004 r.) oraz Superjedynki w kategorii Wokalistka roku (2005 r.). W skrócie – Flinta od samego początku swojej kariery była na szczycie i to właśnie ta niewyobrażalna sława sprawiła, że na wiele lat zniknęła z medialnych radarów.

Wokalistka łączy działalność artystyczną z aktywnością społeczną – szczególnie w dziedzinie praw kobiet i ekologii. Jest patronką Fundacji Nasza Ziemia, a nie tak dawno wzięła udział w międzynarodowym projekcie Sounds Like Women, w ramach którego artystki z różnych stron globu śpiewały utworu inspirowane prawdziwymi historiami kobiet o przemocy (szczegóły projektu: https://soundslikewomen.com/). W premierowym materiale również ujawnia się społeczne zaangażowanie Flinty, ale od początku…

fot. Paweł Jakuboszczak

Z dwudziestominutowym opóźnieniem Ewelina Flinta wkroczyła na scenę w otoczeniu swojego zespołu (w instrumentarium: gitara, bas, perkusja, ale również skrzypce). Co jakiś czas po gitarę sięgała również sama wokalistka, nie ukrywająca, że jednoczesne granie i śpiewanie na scenie to dla niej nowość i nie lada wyzwanie, któremu (trzeba przyznać) podołała. W pierwszej części koncertu wykonane zostały m.in. najnowsze single artystki – „Zakochana” (w wersji studyjnej wykonywana w duecie z Natalią Grosiak z Mikromusic) czy „Frutti di Mare”, które zyskały świeże, koncertowe oblicze. Poza tym było sporo nowych i nieznanych kawałków. Publika szczególnie ekspresyjnie reagowała na balladę o pięknej zabójczyni Kasi, a mnie szczególnie ujęła „Karminowa” oraz tytułowa, chilloutowa opowieść inspirowana podróżą Flinty po Stanach Zjednoczonych „Mariposa” – z hiszpańskiego „motyl” („Rozwinąć swoje skrzydła i lecieć w mojej słodkiej Mariposie”). Wspomniany kawałek niezwykle mocno skojarzył mi się z klimatem twórczości Katie Melua’y. Luźna i bezpretensjonalna forma tego utworu koresponduje z resztą z jego genezą, o której podczas koncertu opowiada Flinta (warto się wybrać, żeby się przekonać) oraz jego treścią.

fot. Paweł Jakuboszczak

Podczas koncertu w Niebie nie zabrakło również miejsca do wyczekanych przeze mnie cięższych brzmień, z których niegdyś słynęła Ewelina Flinta. Wspaniałym mostem pomiędzy przeszłością a przyszłością wydaje się utwór „Da da” z tekstem nieżyjącego już Jacka „Budynia” Szymkiewicza, którego artystka poznała niegdyś w trakcie jednego z telewizyjnych koncertów emitowanych przez TVP 2. „Wtedy to jeszcze była normalna telewizja” – skwitowała Flinta, po czym wykonała dynamiczny, gitarowy kawałek z popisową partią wokalną.

Dalej był najnowszy singiel „Panno Chłód” przygotowany w ramach kampanii społecznej #MożeszMiPowiedzieć, będącej odpowiedzią na zjawisko przemocy seksualnej. To opowieść o kobiecie, dziewczynie, którą się przestrzega, poucza, a później, jeśli zdarzy się najgorsze, mówi się jej: „Chciałaś, to masz” – mówi artystka. W akcję społeczną promowaną przez utwór zaangażowały się Niebieska Linia, Fundacja Feminoteka, Amnesty International oraz Avon Kontra Przemoc. Całodobowy numer Niebieskiej Linii dla ofiar przemocy to: 116 123.

„Zerwą bluzkę w płatki róż/ Zblednie czerwień twoich ust/ I porcelanowa twarz/ Po raz pierwszy straci blask/ Kawałkami duszy swej/ Nakarmiłaś duchy złe/ Nie posklejasz tego już/ Panno z lodu, panno chłód”.

Bisowe śpiewanie przywróciło wszystkim dobre humory, bo przecież słuchacze zgromadzeni w warszawskim klubie mieli do czynienia ze świętem – pełną gębą powrotem Eweliny Flinty na scenę oraz z premierą jej świeżego, w większości nieopublikowanego materiału. Było intymnie, zabawnie i refleksyjnie. Abstrahując jednak od świetnej muzyki – Ewelinę Flintę cenię szczególnie za łączenie artyzmu z zaangażowaniem społecznym. Wracając z koncertu, na jednej ze stacji warszawskiego metra zauważyłem plakat z napisem: „Przemoc karmi się milczeniem”. I chyba właśnie o to chodzi – żebyśmy nie milczeli. A artyści, biorąc pod uwagę ich możliwości i zasięgi, to już szczególnie!

Konrad Pruszyński
konradpruszynskiofficial@gmail.com

fot. Konrad Pruszyński


fot. Paweł Jakuboszczak

Komentarze