Ewelina Flinta pochodzi z Lubska (woj. Lubuskie), co
podkreślam ze szczególną przyjemnością, bowiem to również moje rodzinne rewiry.
W 2002 roku zajęła drugie miejsce w Idolu, wydała dwie płyty „Przeznaczenie”
(2003 r.) i „Nie znasz mnie” (2005 r.), koncertowała na największych polskich
scenach – w opolskim i sopockim amfiteatrze czy na Festiwalu Woodstock,
wykonywała duety m.in. z Arturem Gadowskim (Ira), Piotrem Cugowskim czy
Łukaszem Zagrobelnym. Artystka jest laureatką Eska Music Awards w kategorii
Artystka roku (2004 r.) oraz Superjedynki w kategorii Wokalistka roku (2005 r.).
W skrócie – Flinta od samego początku swojej kariery była na szczycie i to
właśnie ta niewyobrażalna sława sprawiła, że na wiele lat zniknęła z medialnych
radarów.
Wokalistka łączy działalność artystyczną z aktywnością
społeczną – szczególnie w dziedzinie praw kobiet i ekologii. Jest patronką
Fundacji Nasza Ziemia, a nie tak dawno wzięła udział w międzynarodowym projekcie
Sounds Like Women, w ramach którego artystki z różnych stron globu śpiewały
utworu inspirowane prawdziwymi historiami kobiet o przemocy (szczegóły
projektu: https://soundslikewomen.com/).
W premierowym materiale również ujawnia się społeczne zaangażowanie Flinty, ale
od początku…
![]() |
fot. Paweł Jakuboszczak |
Z dwudziestominutowym opóźnieniem Ewelina Flinta wkroczyła na scenę w otoczeniu swojego zespołu (w instrumentarium: gitara, bas, perkusja, ale również skrzypce). Co jakiś czas po gitarę sięgała również sama wokalistka, nie ukrywająca, że jednoczesne granie i śpiewanie na scenie to dla niej nowość i nie lada wyzwanie, któremu (trzeba przyznać) podołała. W pierwszej części koncertu wykonane zostały m.in. najnowsze single artystki – „Zakochana” (w wersji studyjnej wykonywana w duecie z Natalią Grosiak z Mikromusic) czy „Frutti di Mare”, które zyskały świeże, koncertowe oblicze. Poza tym było sporo nowych i nieznanych kawałków. Publika szczególnie ekspresyjnie reagowała na balladę o pięknej zabójczyni Kasi, a mnie szczególnie ujęła „Karminowa” oraz tytułowa, chilloutowa opowieść inspirowana podróżą Flinty po Stanach Zjednoczonych „Mariposa” – z hiszpańskiego „motyl” („Rozwinąć swoje skrzydła i lecieć w mojej słodkiej Mariposie”). Wspomniany kawałek niezwykle mocno skojarzył mi się z klimatem twórczości Katie Melua’y. Luźna i bezpretensjonalna forma tego utworu koresponduje z resztą z jego genezą, o której podczas koncertu opowiada Flinta (warto się wybrać, żeby się przekonać) oraz jego treścią.
![]() |
fot. Paweł Jakuboszczak |
Podczas koncertu w Niebie nie zabrakło również miejsca do wyczekanych przeze mnie cięższych brzmień, z których niegdyś słynęła Ewelina Flinta. Wspaniałym mostem pomiędzy przeszłością a przyszłością wydaje się utwór „Da da” z tekstem nieżyjącego już Jacka „Budynia” Szymkiewicza, którego artystka poznała niegdyś w trakcie jednego z telewizyjnych koncertów emitowanych przez TVP 2. „Wtedy to jeszcze była normalna telewizja” – skwitowała Flinta, po czym wykonała dynamiczny, gitarowy kawałek z popisową partią wokalną.
Dalej był najnowszy singiel „Panno Chłód” przygotowany w
ramach kampanii społecznej #MożeszMiPowiedzieć, będącej odpowiedzią na zjawisko
przemocy seksualnej. To opowieść o
kobiecie, dziewczynie, którą się przestrzega, poucza, a później, jeśli zdarzy
się najgorsze, mówi się jej: „Chciałaś, to masz” – mówi artystka. W akcję
społeczną promowaną przez utwór zaangażowały się Niebieska Linia, Fundacja
Feminoteka, Amnesty International oraz Avon Kontra Przemoc. Całodobowy numer
Niebieskiej Linii dla ofiar przemocy to: 116 123.
„Zerwą bluzkę w płatki róż/ Zblednie czerwień twoich ust/ I
porcelanowa twarz/ Po raz pierwszy straci blask/ Kawałkami duszy swej/
Nakarmiłaś duchy złe/ Nie posklejasz tego już/ Panno z lodu, panno chłód”.
Bisowe śpiewanie przywróciło wszystkim dobre humory, bo przecież słuchacze zgromadzeni w warszawskim klubie mieli do czynienia ze świętem – pełną gębą powrotem Eweliny Flinty na scenę oraz z premierą jej świeżego, w większości nieopublikowanego materiału. Było intymnie, zabawnie i refleksyjnie. Abstrahując jednak od świetnej muzyki – Ewelinę Flintę cenię szczególnie za łączenie artyzmu z zaangażowaniem społecznym. Wracając z koncertu, na jednej ze stacji warszawskiego metra zauważyłem plakat z napisem: „Przemoc karmi się milczeniem”. I chyba właśnie o to chodzi – żebyśmy nie milczeli. A artyści, biorąc pod uwagę ich możliwości i zasięgi, to już szczególnie!
![]() |
fot. Paweł Jakuboszczak |
Komentarze
Prześlij komentarz