Mężczyźni objaśniają sobie świat

fot. Zuzanna Mazurek

Mam jakiś dziwny do uchwycenia problem z tym spektaklem. O ile podoba mi się idea przyświecająca powstaniu „Men’s Talk”, o tyle sam spektakl pozostawia mnie z poczuciem głębokiego niedosytu. Jak czytamy na stronie internetowej Collegium Nobilium: „Tekst przedstawienia wyłonił się w trakcie kilku miesięcy rozmów, improwizacji, warsztatów”. I rzeczywiście odczuwalny jest tu brak konkretnego ujęcia dramaturgicznego, które uczyniłoby ten spektakl bardziej jednorodnym.

Tytuł jest szczerą i osobistą próbą rozliczenia się ze stosunku do wyznawanych wartości, systemu edukacji artystycznej, środowiska teatralnego, płci jako konstruktu polityczno-obyczajowego – czytamy na witrynie akademickiego teatru. I rzeczywiście wiele w tej opowieści historii, anegdot i przemyśleń dotyczących życia, relacji międzyludzkich, a przede wszystkim sztuki ze szczególnym uwzględnieniem kina i teatru. Pomniki są od tego, żeby je obalać i niejako z tej myśli wychodzą liczne to mniej, to bardziej zgryźliwe uwagi w kierunku polskich scen teatralnych czy ich najsławniejszych person. W tej przestrzeni wyraża się wspomniana przez twórców próba refleksji nad kondycją pokolenia, dla którego dotychczasowe normy i ograniczenia stają się niewystarczające.

fot. Zuzanna Mazurek

Dalej odnajdujemy również próby rozważenia przytoczonych na stronie Collegium Nobilium pytań. Czym jest męskość? Jak buduje się tożsamość i czy w tym procesie wymagana jest figura autorytetu / mistrza? Odpowiedzi na te zagadnienia w „Men’s Talk” są raczej lapidarne i ograniczają się do kilku istotnych sugestii. Większość z nich zamyka się właściwie w kreacji postaci Macieja Łączyńskiego – z pełną odwagą i dystansem rozgrywającego swoją queerowość. Jedno z jego podstawowych pytań brzmi: „Czy gej może zagrać w teatrze tylko geja”? Odpowiedź ma charakter bezpośredni i jest raczej łatwa do przewidzenia. Ta próba wyrwania się z pewnego stereotypu jest silnie wyeksponowana, szczególnie w drugiej części przedstawienia.

Brzmi to wszystko bardzo sensownie, ale żeby zyskać pełen ogląd „Men’s Talk” kilka słów należy poświęcić formie spektaklu i jego dramaturgii. Przedstawienie GRUPY KALIFORNIA, współtworzonej przez trójkę występujących tutaj studentów aktorstwa, ma rzecz jasna charakter stosunkowo minimalistyczny – przynajmniej jeśli chodzi o scenografię, bo wiele jest w nim form aktorskiego rzemiosła (m.in. step czy taniec). Pewnego rodzaju dysharmonia panuje w końcówce spektaklu, w której przerwany zostaje dotychczasowy tryb rozgrywania akcji, pojawia się kamera wykonująca mocne zbliżenie na usta i twarz mówiącego Dominika Rubaja, chwilę później na opuszczonej scenie zostaje jedynie Maciej Łączyński, który monologuje cytując tekst Nosowskiej z utworu Hey „Moja i Twoja nadzieja”, powtarzając wielokrotnie „Nic naprawdę nic nie pomoże, jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości”, a na końcu żegna widzów szczerze dziękując im za przybycie.

fot. Zuzanna Mazurek

Młodzi studenci aktorstwa pokazali, że tkwi w nich potencjał. Do mnie szczególnie przemówiła charyzma i nieustannie przeszklone oczy Adama Szustaka, choć niewątpliwie największe wyzwanie, być może również osobiste, stało przed Maciejem Łączyńskim. Wielką zaletą spektaklu były fragmenty taneczne – szczególnie drugi, niezwykle sensualny i emocjonalnie wymowny. Jako fan Piotra Fronczewskiego trudno mi nie docenić jego quasi obecności w tym przedstawieniu. Mimo wszystko uważam, że przy dramaturgicznym ułożeniu i wyczyszczeniu tekstu „Men’s Talk” spektakl mógłby na tym tylko zyskać, a ta forma „męskiego objaśniania sobie świata” trafiłaby w moje najczulsze punkty.

Konrad Pruszyński
konradpruszynskiofficial@gmail.com

fot. Zuzanna Mazurek

Komentarze