Najlepsze komedie nie tylko śmieszą, ale również demaskują przywary poszczególnych ludzi i całych społeczeństw. Świetnie to znamy chociażby z twórczości fredrowskiej. Podobną funkcję spełnia także premierowa produkcja Teatru Komedia w Warszawie. Program stworzony przez czwórkę Kasia-Markowski-Kempa-Fiedorczuk to rzecz odświeżająca, innowacyjna, mówiąca o mediach, Polsce i świecie więcej niż niejedna z progresywnych produkcji na aktualnej teatralnej mapie naszego kraju.
Kanał
Polska to fikcyjny program telewizyjny oferujący widzom (chyba niezbyt licznym)
kontent najwyższych lotów. Ramówka odpowiada charakterystyce innych, znanych
nam kanałów – od śniadaniówki, przez wiadomości, teleturniej, do „inteligenckiego”
pasma wieczornego. Największe sławy małego ekranu starały się o angaż w Kanale
Polska. W castingu odpadli m.in. Dorota Wellman, Marcin Prokop czy Marcin
Meller. Wszystkim wymienionym brakło odpowiednich kompetencji do prowadzenia najbardziej
innowacyjnej stacji telewizyjnej w Polsce. Zaskoczeni? Widzowie najnowszej
produkcji Komedii na pewno nie, a to za sprawą imponującej charyzmy i intuicji
twórców spektaklu, którzy, jak nikt inny, karykaturalizują i ośmieszają czwartą
władzę. Aktorzy stawiają świat mediów na głowie, odwracając charakterystyczne
dla nich zasady i wyolbrzymiając ich absurdy, a to wszystko po to, by zwrócić
na nie naszą uwagę i umożliwić widzowi, również osobiste, przejrzenie się w tym
komediowym lustrze.
Na
czym skupiają się twórcy „Kanału Polska”? Zaczynają od kuriozalnej, intymnej
rozmowy (sic!) o próbie samobójczej młodego chłopaka, bardziej niż
rzeczywistemu dobru i komfortowi bohatera, podporządkowanej regułom
telewizyjnego show, cechującego się napastliwością, wścibskością i miałkością
przekazów. Dalej mamy między innymi: spotkanie z gościem-celebrytą Hitlerem,
wywrotowy teleturniej, w którym wygrywają tylko przegrani oraz kiczowaty do
granic możliwości koncert życzeń, a właściwie trzeba by było powiedzieć –
koncert klątw, złorzeczeń i gróźb karalnych. Wniosek z tego prosty. W kwestii
mediów należy być świadomym tego, że promują one wątpliwej jakości wzorce (nie
przejdzie mi przez klawiaturę słowo „autorytety”), posługują się często
środkami, które badacze z obszaru socjologii i nauk medialnych określają mianem
„kultury upokarzania”, a na dodatek odpowiadają na nasze najbardziej pierwotne,
często skrywane, instynkty – pobudzając je do bardziej regularnego i emocjonalnego
ich wyrażania.
Żeby
nie było tak kolorowo, że satyra fantastycznej czwórki dotyka tylko mediów,
jest ona opowieścią również o każdym z nas z osobna. Jak zauważa w końcówce
programu Katarzyna Kasia: „Media są o nas, dla nas. My się w nich odbijamy, a
czasem nam się nimi odbija”. I tak, jak mamy wpływ na wybór władz wszelkich
szczebli czy nasze codzienne decyzje konsumenckie, tak mamy wpływ na media,
które w równym stopniu kreują gusta, co są kreowane przez oczekiwania
odbiorców. „W naszych wyborach i decyzjach jesteśmy razem” – puentuje Kasia,
zwracająca uwagę, że „Kanał Polska” to swoisty eksperyment (zarówno dla
twórców, jak i widzów). Sensem tego badania jest kwestia obecności i
wynikającej z niej prawdy. „Teatr jest bardzo naprawdę” – mówi filozofka. I to
jest chyba największa nadzieja i obietnica płynąca w stronę teatru –
niezależnie od tego, jaką formą przekazu się posługuje, że nic, żaden szklany
ekran, żadne cyfrowe medium nie jest w stanie zastąpić tej żywej, bieżącej
obecności, tej teatralnej wspólnoty kreowanej w równym stopniu przez twórców i
widzów. Nie od dziś wiadomo, że jedni bez drugich żyć nie mogą. Jak czerń bez
bieli, miłość bez nienawiści, a PO bez PiS-u (i vice versa).
Konrad Pruszyński
konradpruszynskiofficial@gmail.com
Komentarze
Prześlij komentarz