fot. Robert Jaworski |
Dramat Dulęby ma
intrygującą, choć niezwykle prostą konstrukcję. Znajdujemy się w mieszkaniu pani
Almacji (Hanna Śleszyńska), podnajmującej pokoje pozostałym współlokatorom,
których otacza niemal matczyną opieką. Swoiste centrum stancji, przynajmniej z
perspektywy tytułowego bohatera, stanowi lustro umieszczone w salono-jadalni.
To właśnie ono jest punktem odniesienia wszelkich fantazji pana Hoho,
pracującego na co dzień jako protokolant w wydziale hipotecznym trybunału.
Bohaterowi Dracza nie tyle przeszkadza zajmowana pozycja społeczna,, ale
reakcje współlokatorów, którzy jak gdyby „drwią”, „naśmiewają się” i „kpią” z
jego zajęcia. W życiu Hoho inni podejmują decyzje – on tylko protokołuje i to
właśnie jest bezpośrednią pobudką do rozpoczęcia z pozoru niewinnej zabawy. Mężczyzna prosi, by zaczęto mianować go „prezesem trybunału”, a właściwie „Panem
Prezesem”, bo o pewną uniżoność pozostałych współlokatorów tu przecież chodzi.
Akcja toczy się dalej i dalej, aż w pewnym momencie nie wiadomo czy to nadal
mistyfikacja czy już niebezpieczne prawda. Zupełnie, jak z otaczającą nas
rzeczywistością, w której karykatury gloryfikowanych i wielbionych Prezesów są
nam powszechnie znane.fot. Robert Jaworski
I choć wspomniany motyw
przemiany głównego bohatera zdaje się nadzwyczaj intrygujący, problemem sztuki
są jej fabularne braki. Niewiele się tu dzieje, w pierwszej połowie spektaklu
dużo jest niedomówień, tempo wydarzeń jest stosunkowo powolne, utrzymując widza
w umiarkowanym napięciu, które dopiero w końcówce wchodzi na odpowiedni poziom.
Przedstawieniu nie mam
z kolei nic do zarzucenia pod względem aktorskim, choć żadna z wykreowanych
postaci nie nosi znamion geniuszu. Dobrą robotę wykonują jednak Hanna
Śleszyńska i Pola Błasik, wnoszące do opowieści nieco zwyczajności. A owa
zwyczajność skontrastowana jest przede wszystkim z szorstkością i
groteskowością tytułowego bohatera. Krzysztof Dracz przebył ze swoją postacią ciekawą
drogę od cichości i niepewności do donośności i władczości. Przełamanie
kompleksów pana Hoho doprowadziło do sytuacji tragikomicznej, z której wszyscy,
niezależnie od ostatecznych rozwiązań, musieli wyjść poszkodowani. Cicha zgoda,
a nawet czynny udział w intrydze tytułowego bohatera to formy odpowiedzi
bohaterek przedstawienia na szaleństwo „Pana Prezesa”. Jaka byłaby nasza
reakcja?
Komentarze
Prześlij komentarz