„Matka” to jedno z
najpopularniejszych, często realizowanych w ostatnim czasie w polskich
teatrach, dzieł Witkacego, którego 140. rocznicę urodziny obchodziliśmy w lutym
bieżącego roku. W ujęciu reżyserki Anny Augustynowicz w warszawskim Teatrze Ateneum jest to przede wszystkim opowieść o
szaleństwie, alienacji, psychicznym otępieniu i dojmującym pustosłowiu. Całości
towarzyszy klimat rodem z kina noir.
Matka w wydaniu GENIALNEJ Agaty Kuleszy przybiera postać rozchwianej
emocjonalnie wiedźmy. Z kolei synowi Adama Cywki, określanemu przez rodzicielkę
mianem „wampira”, blisko do tytułowego „Ptaśka” z powieści Whartona. Czy w
świecie tak silnych podziałów i postępującej samotności jedynym działaniem,
jakie jesteśmy w stanie podjąć, w celu zmiany tego stanu rzeczy, jest rzucanie
słów na wiatr? „Ja bym tak bardzo chciała, żebyśmy się kochali”. Słowa matki
brzmią doniośle, ale czy mogą coś zmienić?
Konrad Pruszyński
Komentarze
Prześlij komentarz